Lidia Jazgar pomiędzy szepczącą „bezszelestnie” publicznością

Barbara Radziszewska, b.radziszewska@gmail.com - 1 lutego 2009

Raz na rok zdarza się taki koncert, o którym nie można nie napisać.
Prawie dokładnie rok temu (w lutym 2008) w Ośrodku Kultury Ochoty odbył się recital Basi Stępniak – Wilk, bieżący rok w tym samym miejscu rozpoczęłam od wysłuchania koncertu „Ze sobą tylko siebie przynieś” w wykonaniu Lidii Jazgar z zespołem Galicja.|

Barbara Radziszewska, b.radziszewska@gmail.com - 1 lutego 2009

Raz na rok zdarza się taki koncert, o którym nie można nie napisać.
Prawie dokładnie rok temu (w lutym 2008) w Ośrodku Kultury Ochoty odbył się recital Basi Stępniak – Wilk, bieżący rok w tym samym miejscu rozpoczęłam od wysłuchania koncertu „Ze sobą tylko siebie przynieś” w wykonaniu Lidii Jazgar z zespołem Galicja.

W koncercie nie zabrakło piosenek z żadnej ze wszystkich czterech uwielbianych przeze mnie płyt zespołu: „Czasem”, „Obok snów”, najnowszej „Wiał wiatr” oraz pierwszej w historii zespołu, tej najważniejszej z punktu widzenia sobotniego wieczoru „Czas prezentów”, na której znajduje się piosenka zawierająca pomiędzy wersami tytuł koncertu „Za oknem zamieć”.
Za oknem co prawda nie szalała zamieć śnieżna, ani żaden nadzwyczajny wiatr, nie było chyba nawet zbyt wielkiego mrozu – choć dziwne to w styczniu. Zachowania pogody nie można było przewidzieć, ale przewidzieć można było wspaniały ciepły wieczór w sali widowiskowej OKO wypełnionej pięknie mówionym i śpiewanym słowem.
Lidia Jazgar to fenomen, chociaż nawet tym jednym słowem trudno objąć to, co robi na scenie. To nie tylko głos, teksty, wykonanie muzyczne, ale przede wszystkim wprowadzana przez nią atmosfera, bo Lidii nie tylko dobrze się słucha, z nią po prostu dobrze jest być na koncercie. Nie od dzisiaj fascynuje mnie jej umiejętność nawiązania kontaktu i dialogu z publicznością oraz doskonała współpraca z muzykami, gdy od dialogu, monologu, słów… w tle słychać muzykę, a Lidia przechodzi do śpiewania piosenek.

Nie zabrakło również piosenki „Bezszelestnie”, którą niestety usłyszeć można jedynie na koncertach. Lidia śpiewa ją zawsze z udziałem publiczności z pobłażaniem traktując wszelkie niedociągnięcia zgromadzonej widowni. I ten moment, gdy pomiędzy publicznością szepczącą jedno słowo „bezszelestnie” usłyszeć można pozostałe słowa piosenki śpiewane przez artystkę, będzie dla mnie zawsze magiczny. Bo piosenka ta wypełnia magią każdą przestrzeń, w której jest śpiewana i w której można jej posłuchać. Zabieram ją po koncertach w sobie na dalszych kilka lat oczekiwania na koncert Galicji. Lecz może w tym jest jej niepowtarzalność… nie została jeszcze chyba nagrana na żadnej płycie i tym samym nie miała szans się osłuchać. Tak, jak cały zespół i jego wokalistka nie mają szans spowszednieć, bo koncert zdecydowanie zbyt krótki był. Zbyt krótki i niezbyt często poza Krakowem.
Bo Lidia Jazgar z Galicją są z Krakowa (chociaż ostatnio nie do końca) i w Warszawie przedostatni raz widziani przeze mnie ponad 3 lata temu, więc wyczekiwani znów i mam nadzieję, że nie tylko przeze mnie. Chociaż tak naprawdę jestem ciekawa, ilu „fanów” ma zespół, lub chociaż ile osób o tak fantastycznym zespole słyszało poza Krakowem. Jak dla mnie zespół działa zbyt lokalnie, ale mam wrażenie, że to dość przemyślana decyzja. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że tylko dla możliwości częstszego słuchania koncertów Lidii Jazgar z zespołem Galicja warto zamieszkać by było w Krakowie.

Tekst powstały na potrzeby serwisu strefapiosenki.pl