Artystka i bizneswoman. LIDIA JAZGAR w ŚWIECIE GALICJI

Dziennik Polski, 9 września 2011 - Wacław Krupiński

Lida Jazgar do kabaretu Galicja trafiła przypadkowo. Koleżanka poprosiła, by ją zastąpiła. Kabaret dawno przestał istnieć, a wyłoniony z niego zespół muzyczny Galicja istnieje nadal. Już 25 lat.

- Już się nie zastanawiam co bym w życiu robiła, gdybym nie trafiła do tego kabaretu. Wierzę, ze Ktoś mnie przez życie prowadzi – mówi Lidia Jazgar. Podobną myśl, że jako człowiek wierzący ma w sobie spokój, ufając, że dobry Pan Bóg nad nią czuwa, wypowie podczas naszej rozmowy nieraz. Jakże naturalnie, bez krzty dewocji. śpiewa zresztą na pięknej płycie „Wiał wiatr” słowami o. Andrzeja Zająca „Bo ufność daje ukojenie...”. Płytę, poświęconą św. Franciszkowi, nagrała Galicja wspólnie z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej oraz aktorami Jerzym Trelą i Przemysławem Brannym.|
Dziennik Polski, 9 września 2011 - Wacław Krupiński

Lida Jazgar do kabaretu Galicja trafiła przypadkowo. Koleżanka poprosiła, by ją zastąpiła. Kabaret dawno przestał istnieć, a wyłoniony z niego zespół muzyczny Galicja istnieje nadal. Już 25 lat.

- Już się nie zastanawiam co bym w życiu robiła, gdybym nie trafiła do tego kabaretu. Wierzę, ze Ktoś mnie przez życie prowadzi – mówi Lidia Jazgar. Podobną myśl, że jako człowiek wierzący ma w sobie spokój, ufając, że dobry Pan Bóg nad nią czuwa, wypowie podczas naszej rozmowy nieraz. Jakże naturalnie, bez krzty dewocji. śpiewa zresztą na pięknej płycie „Wiał wiatr” słowami o. Andrzeja Zająca „Bo ufność daje ukojenie...”. Płytę, poświęconą św. Franciszkowi, nagrała Galicja wspólnie z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej oraz aktorami Jerzym Trelą i Przemysławem Brannym.

Nagrań sprzed 25 lat można teraz słuchać na wydanej przed rokiem płycie „Oczekiwanie 1992”, która poza materiałem z dawnej kasety przynosi piosenki wcześniej nie wydane, w tym pierwsze nagranie „Dookoła mgła” z Ryszardem Brączkiem, z którym w 1986 roku odłączyli się od kabaretu Galicja, zarejestrowane w Radiu Kraków, dzięki Antoniemu Krupie.

„Robiliśmy tym wierszem Stachury furorę w warszawskich Hybrydach i na świnoujskiej FAMIE. Gdy trafiłam do tego kabaretu, działał on w nowohuckim klubie Fama. Poszłam tam w zastępstwie koleżanki, pianistki Moniki Lijowskiej, która póĽniej wyjechała do Belgii… I tak to się zaczęło. Kochałam muzykę, słuchałam z otwartą buzią Ewy Demarczyk, ale o „takim” śpiewaniu nawet nie śmiałam marzyć. Gdzieżbym mogła wtedy myśleć, że po latach będę współpracować z jednym z jej nadwornych kompozytorów - Andrzejem Zaryckim, z którym spotykam się przy „zaczarowanych koncertach”, w Radiu Kraków. Zaśpiewałam tam nawet „Sur le pont d`Avignon”…

Trafiła do tego kabaretu zaraz na początku studiów - pedagogiki na UJ, którą wybrała nie dostawszy się do PWST. Więcej już nie zdawała. Nawet nie złożyła wtedy odwołania; a była pierwsza pod kreską. Za to wiele lat póĽniej miała – jak mówi – chwile słodkiej zemsty, gdy śpiewając podczas benefisów w Teatrze STU słyszała komplementy także od pedagogów PWST… Ale też szybko poczuła, że aktorstwo to zawód nie dla niej, że ze swym charakterem wiele by w nim nie zdziałała. Że woli robić swoje, nie pod czyjeś dyktando. I opowiada, jak to wycofała się z programu w reżyserii Stanisława Tyma.

Była już wówczas silnie związana z klubem Rotunda, gdzie m.in. prowadziła Przegląd Kabaretów PaKA. Do dziś ma na koncie duet ze śpiewającym Piotrem Bałtroczykiem, chyba jedyny z jego udziałem utrwalony na płycie. Konsekwencją tych działań było zaproszenie do programu realizowanego w TVP Kraków dla „Dwójki” przez Stanisława Tyma. Już na próbie czuła, że śpiewanie kolędy w sytuacji, gdy ma być „nękana” przez jakieś osoby używające przy tym „ostrych” słów, to nie w jej stylu. - W życiu pewnie może się tak zdarzyć, ale ja nie miałam na to ochoty. Nie spałam całą noc, na drugi dzień poszłam do Tyma: „Panie Stanisławie, przepraszam, ale ja tego nie mogę zrobić...”. Popatrzył na mnie: „Jak pani nie może, to trudno”.

śpiewać zaczęła dopiero w liceum, to było XII LO w Nowej Hucie, dokąd przeprowadziła się ze starego Krakowa z rodzicami i rodzeństwem jako dziecko. – Długo płakałam po tej przeprowadzce nie mogąc się przyzwyczaić do blokowisk - mówi. A teraz, już siódmy rok, organizuje co kwartał koncerty „Nowa Huta. Dlaczego nie?!”. W liceum spotkała choreografa Anatola Kocyłowskiego z Zespołu Pieśni i Tańca Nowa Huta; szukając nowych osób przyciągnął niemałą grupę uczniów. Tyle że szybko ciężka praca w Sali baletowej, m.in. z baletu klasycznego, większość zniechęciły. A Lidia, wtedy jeszcze Grochotówna, pozostała. Na 10 lat. Do dziś ma uprawnienie choreografa o specjalności tańce ludowe i narodowe. Wtedy zainteresowała się też śpiewem. Osiągnęła poziom taki, że Stanisław Hadyna proponował jej przejście do jego słynnego zespołu śląsk. Dowodem, jak śpiewała, jest solo na płycie „Nowej Huty” w piosence „Uśnijże, uśnij”.

W 1992 roku wzięła udział z Galicją w Studenckim Festiwalu Piosenki. III nagroda to było coś. Zwłaszcza, że towarzyszyła jej nagroda specjalna, jedyna taka w historii tego konkursu, od Piotra Skrzyneckiego - dwie czarne płyty z archiwalnymi nagraniami Piwnicy pod Baranami i jego autografem.

W Piwnicy, zachęcani przez słynnego konferansjera, śpiewali już wcześniej. Po festiwalu występowali tam tym bardziej, często zapowiadani przez Piotra Skrzyneckiego. Po latach na starej taśmie odnalazła się jedna z tych zapowiedzi. Słuchamy jej teraz na CD „Oczekiwanie 1992”, z materiałem z dawnej kasety jeszcze: „…przedstawiam wam z ogromną radością, przyjemnością i wzruszeniem zespół Galicja, który się u nas wychował. Solistką tego zespołu jest niezwykła dziewczyna, pani Lidia Jazgar, a prawie wszystkie piosenki skomponował Ryszard Brączek”.

Tytułowe „Oczekiwanie”, do wiersza Haliny Poświatowskiej, było ulubioną piosenką Pana Piotra – wspomina Lidia, po czym opowiada, jak to na pierwszy występ w Piwnicy uszyła sobie czarną sukienkę, z naszytymi cekinami, które po próbie, wskutek kategorycznej sugestii Piotra, zerwała...

Jednak z jego podpowiedzi „Stój, nic nie mów, tylko śpiewaj” nie korzystała. Od lat żyje również z bycia konferansjerem. A to za sprawą występów w Piwnicy. Oto panie z Krakowskiego Domu Kultury, dowiedziawszy się o słabości młodej wokalistki do mówienia, poprosiły ją, by poprowadziła konkurs gitarowy im. Czesława DroĽdziewicza w Krynicy. Poprowadziła. I prowadzi go do dziś.

Ale spotkaniami, które zaważyły na losie Lidii Jazgar i Galicji były organizowane przez nią od paĽdziernika 1995 roku, przeważnie w klubie Rotunda, Galicyjskie Wieczory z Piosenką. W sumie do roku 2005 odbyło się ich ponad sto. Kto w nich nie wystąpił... Z Krakowa niemal wszyscy, i Hanka Bielicka, Hanna Banaszak, Raz Dwa Trzy, Michał Bajor, Marian Opania, Krystyna Prońko, Ryszard Rynkowski, Piotr Szczepanik, Perfect…

- To podczas Wieczorów Galicyjskich Brathanki nagrywały pierwsze demo, tam wystąpiło w początkach kariery Kroke, które usłyszałam na Kazimierzu, tam zagrało Motion Trio, jeszcze pod nazwą E-motion, a także śpiewała 10-letnia Hanka Wójciak, niedawna laureatka Studenckiego Festiwalu Piosenki – wspomina Lidia Jazgar.

Te organizowane co miesiąc wieczory, opatrywane określającymi ich charakter przymiotnikami - np. wigilijny, walentynkowy, apolityczny, matematyczny, bluesowy, zamkowy - cieszyły się ogromnym powodzeniem. Tak z uwagi na znakomitych wykonawców, jak i aurę tych wieczorów, w czasie których zawsze był słodki poczęstunek dla publiczności, bo, jak mawiała ich gospodyni, „Sztuka sztuką, a jeść trzeba…”. Rozdawano też prezenty, np. płyty od Kuranta, bo Lidia nie kryje, że bardzo ludzi dawać i rozdawać, co, być może, wiąże się z faktem, że urodziła się 6 grudnia, w św. Mikołaja. Tak więc miały „Wieczory” stałą publiczność, a dla uczestniczącej w nich Galicji były bodĽcem do tworzenia piosenek, a tym samym do trwania. Czy bez tych „Wieczorów” mógłby się teraz, już w najbliższą niedzielę, odbyć jubileuszowy Srebrny Galicyjski Wieczór z Piosenką?

„Wieczory” miały też inne, pozaartystyczne konsekwencje.

- Po którymś podszedł do mnie pewien pan: „Proszę pani, w przyszłym roku minie 111 lat istnienia naszej firmy Bahlsen. Chcemy, by nam pani tę imprezę zorganizowała”. „Dobrze, to zaśpiewam, zaproszę kolegów artystów, mogę też ją poprowadzić” – zareagowałam. No co usłyszałam, że mam wziąć całą odpowiedzialność za program, przygotowanie i przebieg.

Zbudowała wtedy na terenie firmy wielkie miasteczko namiotowe - ze sceną, ławami, stołami, a zespołem, który zagrał na koniec byli... Scorpionsi. – Jeśli przeżyłam to jako organizator i konferansjer to już wiedziałam, że dalej będzie tylko łatwiej.

Agencję Art Blue, organizującą rozmaite koncerty i imprezy zamknięte, prowadzi do dziś. W niej też wydaje płyty Galicji.

Podczas innego „Wieczoru” rzuciła myśl, my tu z państwem tak szczęśliwi, a tam gdzieś tyle osób potrzebujących... Zaraz po koncercie podeszło parę osób z Fundacji im. Brata Alberta prosząc, by i u nich „coś” zrobiła. Tak trafiła do Radwanowic, gdzie póĽniej także poznała Annę Dymną. I za moment współpracowała również z nią i jej Fundacją „Mimo Wszystko”. I tak od 10 lat jest obecna przy corocznym Festiwalu Osób Niepełnosprawnych Albertiana i współprowadzi z aktorką w Radiu Kraków wspomniane koncerty finalistów Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Cztery lata temu otrzymała Medal świętego Brata Alberta.

Na płycie „Oczekiwanie 1992” poza 20 piosenkami jest i jedna ukryta, wykonana przez Lidię Jazgar w 1994 roku na festiwalu w Opolu.

Współpracowała wtedy z muzykami z Warszawy; Paweł Goleń, wówczas kontrabasista Kabaretu Moralnego Niepokoju, napisał „Nie mów mi”, która to piosenka została przyjęta do koncertu „Premier” w Opolu. Pojechali na próbę z orkiestrą Górnego, ten zdecydował, że piosenki nie ma co psuć, byli zatem jedynymi, którzy wystąpili w dwójkę. - Paweł grał na gitarze, ja śpiewałam, a tu w koncercie Kayah, Rynkowski, Groniec. Pamiętam, że wtedy pierwszy i ostatni raz w życiu byłam w solarium, bo myślałam, że tak trzeba skoro to taki festiwal – śmieje się Lidia. śpiewała bez stresu, ale i złudzeń; już przed koncertem usłyszała na korytarzu, kto wygra… Ale i tak mieli satysfakcję; piosenka została tak świetnie przyjęta, że prowadząca koncert Katarzyna Dowbor musiała przypominać publiczności, że to „Premiery” i bisów nie ma. Po festiwalu Jan Poprawa napisał o Jazgar i Kasi Kowalskiej jako o nadziejach polskiej piosenki...

Ale Lidia już wracała do „Krainy łagodności”. „Ten festiwal to taki mój epizod, po którym wróciłam do klimatów „Galicyjskich”, do piosenek Ryszarda, acz nieraz zastanawiałam się, co by było, gdyby…” – powie mi po latach.

Kieruje się, jak mówi, sercem i intuicją. Nigdy jej nie zawiodły. Obojętnie, czy to dotyczy wyboru artystów, czy miejsc, w których występuje – czy to w duecie z Ryszardem Brączkiem czy z całym zespołem. Spotkać ich można w Hospicjum św. Łazarza, w przedszkolu prowadzonym przez siostry Urszulanki, w domach pomocy społecznej.

Jednemu z nich podarowała tort ofiarowany przez Fundacje „Mimo wszystko” podarowany na koncert promujący CD „Oczekiwanie 1992”; miał się odbyć 11 kwietnia minionego roku w Piwnicy pod Baranami. – Przyznam, że ta tragedia tak mną wstrząsnęła, że już nigdy koncertu w takim wymiarze w jakim miał się odbyć nie powtórzyłam... – wspomina Lidia Jazgar. - Tydzień wcześniej podpisywaliśmy płytę w zaprzyjaĽnionej księgarni Kurant i nawet sobie pomyślałem, czy aby nie przesadzam organizując i drugi wieczór poświęcony płycie...

A teraz, w tę niedzielę, jubileusz. Z pierwszego składu już tylko Lidia Jazgar i Ryszard Brączek pozostali wierni Galicji. Poza nimi grają teraz Maciej Mąka – gitary, choć przeniósł się do Warszawy, gdzie jest cenionym muzykiem sesyjnym, grającym też Renata Przemyk i Edytą z Górniak, basista Rafał Mazur z kolei oddaje się muzyce improwizowanej koncertując po świecie, brat Tomasz Grochot jest cenionym perkusistą, m.in. jazzowym, o czym świadczy choćby współpraca ze słynnym Eddiem Hendersonem, a pianista i altowiolista Michał WoĽniak pracuje w RMF Classic i realizuje nieraz nagrania Galicji.

Będą również w niedzielę: Orkiestra Krakowskiej Młodej Filharmonii pod dyr. Tomasza Chmiela, Jerzy Trela i Przemysław Branny, by mogły wybrzmieć wzruszające pieśni z „Wiał wiatr”. - Ta płyta to efekt przyjacielskiej współpracy z krakowskimi franciszkanami. W ciągu ostatnich pięciu lat i sama i z zespołem Galicja zrobiłam w ich świątyni kilka niezwykłych koncertów, w tym te pewnie najbardziej znane – Wieczory Kolęd i Pastorałek, które odbywają się co roku w Wieczór Trzech Króli pod patronatem prezydenta Jacka Majchrowskiego.

Oczywiście Galicja przywoła wiele swych piosenek z tego ćwierćwiecza: zabrzmią te dawne jak „Motyl” – duet z Jackiem Dewódzkim i magiczne „Bezszelestnie” z tekstem Józefa Barana. Będą „Słowa”, które niegdyś zawędrowały w daleki świat.

- Dostałam kiedyś e-maila od chłopaka, który w Himalajach prowadził warsztaty rozwoju osobowości i korzystał z piosenek Galicji, głównie z piosenki „Słowa”, potem zrobił teledysk zmontowany ze swoich himalajskich zdjęć – wspomina Lidia – można go obejrzeć na lidiajazgar.pl

To te piosenki sprawiły, że o Lidii Jazgar mówi się, że jej głos „topi najtwardsze skały" a przy tym znalazły rzesze sympatyków, mimo że nie ma ich za wiele na falach stacji radiowych. Lidia sama zatem proponuje je w swej audycji w Radiu Kraków „Coś dla Ducha” - właśnie tak, z dużej litery - która została ostatnio przesunięta z czwartków na piątki i wydłużona do dwóch godzin.

Ta działalność radiowa, a niegdyś i telewizyjna, jak i konferansjerska i organizatorska wciąż pochłania Lidię, sprawiając, że nie ma czasu na nagranie nowych piosenek, które od dawna ma w głowie. I choć od lat mówi, że gdyby znalazł się ktoś, komu by mogła oddać tę nieartystyczną część swej aktywności, skupiając się tylko na śpiewie, myślę, że inaczej już by żyć nie mogła. Że te dwa światy - wrażliwej artystki zanurzonej w krainie łagodności i biznes woman, która stale coś organizuje – są trwale w niej scalone. Pewnie właśnie tak ją Ktoś prowadzi...